wtorek, 25 czerwca 2013

22.

Anna

Od: nieznany
Targowa Street. Be quickly. Justin needs you.

Znałam już treść tego smsa na pamięć. Siedząc przy stoliku w Złotych Tarasach, gorączkowo ściskałam kupionego BigMaca, nawet go nie jedząc. To wszystko było dla mnie zbyt mocne.


Kiedy zaczęło robić się dobrze, polubiłam Justina, pocałowałam go i poczułam niesamowity przypływ radości – właśnie wtedy to wszystko zostało mi zabrane. Moje życie zwykle sypało się i szybko traciłam to, co najcenniejsze.
Wpatrywałam się osłupiona w ekran komórki. Kto wysłał mi tego smsa? Może sam Bieber? W końcu nie miałam numeru jego telefonu. Ale coś – szczególnie ostatnie zdanie – podpowiadało mi, że nadawcą wcale nie jest Justin.
Targowa. Praga Południe. W porządku, pomyślałam. Jednak fakt, że wiedziałam o braku istnienia tam jakiegokolwiek komisariatu policji przyprawiał mnie o dreszcze.
Co się działo z Justinem? Dlaczego?
Wchodząc poprzedniego wieczoru do domu, zapłakana tłumaczyłam rodzicom się stało. Uspokajali mnie. Oni i siostra. Nie powiedziałam im o wiadomości tekstowej. Nie mieli pojęcia, że Justin został uprowadzony. Na cierpienie była skazana tylko ja. Sama.
Jedna doba dzieliła mnie od niego. Jeden dzień. Dwadzieścia cztery godziny temu widziałam go po raz ostatni.
A mimo to postanowiłam działać dopiero teraz. Z uwagi na to, że nikt inny nie przychodził mi do głowy, poprosiłam o pomoc Piotrka.
Czekałam więc na niego z nietkniętym hamburgerem w dłoni.
Wreszcie go zobaczyłam. Złote Tarasy zawsze są zatłoczone i oblegane przez tłumy gimnazjalistów, jednak charakterystyczny chód byłego chłopaka pozwolił mi go rozpoznać. .Pomachał mi, wyraźnie podniecony, że to akurat on ma mi pomóc. Podszedł do mnie i usiadł naprzeciwko.
-         Mam uratować tego dupka? – spytał, prychając.
Uniosłam brwi.
-         Mogłeś w ogóle nie przychodzić – odparłam.
Założył ręce za głowę.
-         Daj spokój – westchnął. – Robię to tylko dla ciebie, jasne? Nie starałbym się tak dla kogoś, kto rozkwasił mi nos.
Udałam, że mu się przyglądam.
-         Nie wygląda na rozbity.
Dotknął delikatnie czubka nosa.
-         Aaaaaałaaaaaaa! – wrzasnął tak, że kilka osób obejrzało się za siebie. Po chwili zaśmiał się, dumny sam z siebie. – Żartuję tylko.
Kiwnęłam głową.
-         Słuchaj – zaczęłam – nie chcę, żebyś pomyślał, że jestem taka słaba. Chcę po prostu mieć przy sobie kogoś, kto będzie dobry w te klocki. We włamania, chuligańskie zachowania i tak dalej...
Przeraził się, żartując.
-         Uważasz, że jestem dobrym... bandytą? – zachichotał, podkreślając ostatnie słowo, a kiedy nic nie odpowiedziałam, dodał: - Ty za to zaczynasz być niezłą celebrytką.
Zdziwiłam się.
-         O czym ty mówisz?
Wyciągnął z kieszeni jasnych spodni telefon komórkowy i wyglądało na to, że czegoś w nim szukał. Po chwili mojego czekania wręczył mi aparat. Zajrzałam i... skamieniałam.
Zobaczyłam otwartą witrynę internetową z adresem jednej z plotkarskich stron.

JUSTIN BIEBER ARESZTOWANY

We wtorek kanadyjski piosenkarz został aresztowany w Warszawie na oczach tłumu licealistów. Całe zdarzenie nagrał kamerą w telefonie komórkowym jeden z uczniów (zob. link pod tekstem). Niewiadomo, dlaczego Bieber został zabrany na komisariat, ani dlaczego przebywał w Warszawie. Możliwe, że w sprawę zaplątana jest nastolatka, która według zeznań świadków całowała się z gwiazdorem.

Pod tekstem znajdowało się kilka zrzutów ekranu z owego filmiku, na których Justin opierał się o maskę samochodu.
Dostrzegłam też moje zdjęcie. Obraz był bardzo niewyraźny, z widocznymi pikselami. Wiedziałam jednak, że to ja.
Cała czerwona na policzkach, oddałam Piotrkowi komórkę.
-         Gratuluję – skomentował.
-         Czego niby?
-         Pocałowania Biebera – rzucił, wstając. – Biedna Justynka.
Podniosłam się i uderzyłam go w żebra.
-         Dziękuję za pomoc – powiedziałam kpiąco i starałam się go wyminąć, jednak w ostatniej chwili chwycił moje ramię.
-         Wrzuć na luz, mała – rzekł. – To co, Praga Południe?
Z przerażeniem kiwnęłam głową.
-         Praga Południe – przyznałam.

Jedyną dostrzegalną zaletą Piotrka było to, że chyba jako jedyny ze swojej szkoły miał prawo jazdy i własny wóz.
Jechał bardzo szybko, a ja, z każdym przyspieszeniem pojazdu zostawałam głębiej wbijana w fotel.
Mimo mojego strachu, byłam mu wdzięczna. Za to, jak bardzo się starał i jak bardzo chciał ze mną wytrzymywać nawet wtedy, gdy ja nie miałam na to ochoty.
Po kilkudziesięciu minutach dojechaliśmy na miejsce, chociaż na ulicy Targowej oprócz domów nic nie znaleźliśmy. Czemu mieliby ukryć go w domu?
A czemu nie? – podpowiadała mi podświadomość.
-         Napisali dokładnie, gdzie to jest? – spytał Piotrek, rozglądając się na boki.
Odsunęłam szybę po swojej stronie i wyjrzałam.
-         Nie. Napisali tylko, że ulica Targowa.
Piotrek wyszedł z samochodu, oparł ręce na biodrach i bacznie czegoś szukał. Po chwili wrócił.
-         Tam – wskazał na skręt w prawo.
-         Tam? – zapytałam, kurcząc się. – Czemu tam?
Piotrek zapalił ponownie silnik.
-         Przyjeżdżałem tu często na wyprawy rowerowe. Jest tam mały las, w środku którego stoi ogromny dom. Jest opuszczony – westchnął – chyba.
Pokiwałam głową na znak, że doceniam jego tok myślenia. W sumie, wszystko mogłoby być możliwe. Warto to sprawdzić.
Tak, ja powiedział wcześniej Piotrek, tak też się stało. Moim oczom ukazał się las iglasty, przez którego biegła mała dróżka.
Po lewej stronie dostrzegłam ogromny ciemny dom. Zadrżałam.
-         Zatrzymaj się – złapałam Piotrka za rękę.
Zrobił to, o co prosiłam. Wysiadłam z samochodu, zamykając ostrożnie drzwi.
-         Czemu musiałem zahamować tyle drogi przed wejściem? – spytał mój towarzysz, idąc za mną.
-         Nie oglądałeś filmów kryminalnych? – zapytałam przez ramię. – Nigdy nie wolno zatrzymywać się przed wejściem.
Nie odpowiedział mi. Zaczęłam iść szybciej, aż w końcu, przedzierając się między drzewami, stanęłam w obliczu posesji.
Przed wejściem, do którego prowadziły schody, na wyłożonych kamieniach, stał zaparkowany czarny van, którym po Justina przyjechali „policjanci”. Przełknęłam ślinę.
On. Tu. Jest.
Stojąc tam, poczekałam chwilę na Piotrka. Gdy usłyszałam, że stanął za mną, położyłam palec wskazujący na ustach. Spojrzałam na chłopaka znacząco.
-         Tam – wskazałam na okno pierwsze po prawej stronie, przy którym wisiała rynna. – Tam jest.
Piotrek prychnął.
-         Skąd możesz wiedzieć?
Wzruszyłam ramionami.
-         Intuicja. Podsadzisz mnie?
Popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-         Zwariowałaś? Chcesz się tam dostać przez rynnę? Rozbić okno, powiedzieć jakby nigdy nic „dzień dobry, chciałabym zabrać ze sobą Justina Biebera”, wziąć go i może jeszcze wyjść głównymi drzwiami?
-         Tak – założyłam ręce na piersi. – Tak właśnie chciałam zrobić, a co?
Piotrek zachichotał.
-         Nic. Wejdziemy przodem. Zwykle nikt nie obstawia drzwi wejściowych. A potem wyskoczymy przez okno, dasz radę?
Poczułam, jak żołądek przewraca mi się do góry nogami.
-         Wątpisz we mnie? – zakpiłam i przybiłam Piotrkowi piątkę. – Dam radę.
Bałam się bardziej niż zwykle. Ostrożnie, na palcach, wdrapałam się z Piotrkiem po schodach. Jeśli drzwi byłyby zamknięte albo coś by nam się stało – zwiewamy i przychodzimy tu z policją.
Moje wybawienie miało jednak nie nadejść – wszystko było w porządku i ku zaskoczeniu nas obojga, znaleźliśmy się w środku. Przez chwilę straciłam poczucie czasu. Wewnątrz było tak ciemno, że myślałam, że jest już noc.
Naprzeciwko nas dostrzegliśmy schody, więc szybko skierowaliśmy się w tamtym kierunku, bardzo uważnie uważając, by na nic nie wpaść. Kiedy nadepnęłam na pierwszy stopień, złapałam Piotrka za rękę.
Dotarliśmy na górę bardzo cicho i szybko. Dopiero tam usłyszeliśmy głosy.
Z pierwszego pokoju po prawej stronie dochodził szum głośnej muzyki, a przez szparę między drzwiami a podłogą, przedostawało się światło.
Drugi pokój, nieco oddalony od pierwszego, nie wyglądał na taki, w którym tętniłoby życie.
Tam. Na. Pewno. Jest. Justin.
Złapałam głęboki oddech i pociągnęłam Piotrka za sobą. Idąc naprzeciwko pierwszych drzwi, przywarliśmy do ściany, by nikt nas nie usłyszał.
Przystanęliśmy na chwilę obok drugiego pokoju. A zaraz potem pchnęłam klamkę.
Justin siedział z kajdankami i przywiązanymi nogami na krześle. Miał opuszczoną głowę, ale kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do środka, podniósł ją, a jego oczy automatycznie się rozjaśniły.
Pragnienie przytulenia go było silniejsze niż mój strach.
Wyrwałam się do przodu, nie zważając na próbę zatrzymania mnie przez Piotrka. Traf chciał, że nadepnęłam na wystającą z podłogi deskę, która rozłamała się na pół, robiąc niesamowity hałas.
Usłyszałam w drugim pomieszczeniu harmider. Trzeba działać. Tym razem mądrze, idiotko.
Piotrek rozstawił nogi przy drzwiach, którymi weszliśmy, lecz nie zwrócił uwagi na drugie. Pojawił się w nich wysoki mężczyzna, z pewnością doroślejszy od Justina, ale jeszcze na pewno nie w średnim wieku.
 Kucnęłam i rozerwałam taśmę, którą stopy Biebera były przyczepione do krzesła. Chłopak wstał, a ja złapałam za jego kajdanki i rozerwałam łańcuszek w mgnieniu oka.
Mężczyzna w drzwiach ruszył w naszym kierunku i zanim się zorientowałam, złapał mnie za ręce.
Przywarłam do jego klatki piersiowej i czułam na policzku jego oddech.
-         Och, co to za ślicznotka? – zapytał, nachylając się nade mną bardziej.
Usłyszałam krzyk za sobą. Facet trzymający mnie w objęciach obrócił się razem ze mną.
Piotrek uderzył w brzuch jednego z rosłych osiłków, którzy wcześniej zabrali Justina. Drugi z nich tarzał się z bólu po ziemi po tym, jak Piotrek kopnął go w żebra.
-         Brandon, puszczaj ją – usłyszałam głos Justina.
Brandon zaśmiał się głośno do mojego ucha, a ja przymrużyłam oczy. Niech to się skończy, błagam.
To, co stało się potem, było zbyt szybkie i niespodziewane.
Justin rzucił się na mężczyznę, ale Brandon zdążył wcześniej wyciągnąć z kieszeni nóż. Kiedy piosenkarz kopnął go w łydki, ten pociągnął ostrze wzdłuż mojego policzka. Poczułam piekący ból, a chwilę potem ulgę, kiedy zostałam uwolniona.
Justin złapał mnie na ręce i odstawił, jak szmacianą lalkę, obok okna. Sam z Piotrkiem podeszli do klęczącego Brandona i wspólnie uderzyli go w twarz.
Gdy uznali, że skończyli, Piotrek krzyknął:
-         Otwieraj okno, musimy uciekać!
Wykonałam jego polecenie i stanęłam na parapecie. Było znacznie wyżej, niż się spodziewałam.
Justin poszedł w moje ślady, lecz kiedy miał zrobić to Piotrek, usłyszeliśmy za sobą:
-         Uważajcie na siebie.
Obróciliśmy się gwałtownie. W progu zobaczyłam jedną z najpiękniejszych dojrzałych kobiet, jakie w życiu widziałam. Miała gęste czarne włosy i mimo zmarszczek wokół sympatycznych oczu, wyglądała młodo.
-         Mamo – szepnął Justin, wstrzymując oddech. – Co z tobą?
-         Poradzę sobie – rzekła i w tym samym czasie Brandon, z krwią cieknącą z jego nosa oraz podbitymi oczami, podniósł się.
-         Skacz! – wrzasnął Justin, a ja, wolna niczym ptak, odepchnęłam się od parapetu i ścisnęłam rynnę.
Jadąc w dół, czułam się wolna. Pierwszy raz w życiu. To było cudowne uczucie.
Zeskoczyłam na kamienisty podjazd i dostrzegłam, jak zaraz za mną jadą Justin, a potem Piotrek. Stanęli obok mnie.
Nie rozumiem, dlaczego nie biegliśmy, lecz wiem, że gdybyśmy postąpili inaczej, mielibyśmy z pewnością więcej czasu na ucieczkę.
Drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem i stanął w nich Brandon, razem z dwoma przyjaciółmi.
Piotrek wrzasnął i zaczął uciekać. Justin, nie zważając na nic, złapał mnie za biodra i zwinnym ruchem przerzucił przez ramię. Rozpędził się z niesamowitą szybkością. Widziałam sylwetki Brandona i dwóch mężczyzn niknące gdzieś w oddali. Nie zdołaliby nas dogonić.
Piotrek otworzył samochód i wsiedliśmy do niego szybko. Były chłopak odpalił wóz i odjechał z piskiem opon.
Dopiero wtedy wypuściłam powietrze z płuc.
-         Jezu – mruknął Justin.
-         Jezu – powtórzył Piotrek w języku polskim.
Siedząc na tylnym siedzeniu, poczułam, jak Justin chwyta moją dłoń.
-         Dziękuję – szepnął.
Piotrek zerknął na nas przez lusterko.
-         Jedziemy do domu?
-         Tak – potwierdziłam, ciężko oddychając.
-         Nie – zaprzeczył Justin i dotknął mojego policzka. Kiedy odsunął rękę, była cała we krwi. – Musi to zobaczyć lekarz.
-         Nie! – krzyknęłam. – Jedziemy do domu. Poradzę sobie.
Piotrek uderzył w kierownicę.
-         Zdecydujcie się, do cholery – powiedział po angielsku.
Otworzyłam usta ze zdumienia.
-         Umiesz angielski?
Uniósł brwi.
-         Zdziwiona?
Nie odpowiedziałam nic, tylko oparłam się z ulgą. Wszystko miało być teraz dobrze. Oby.
Pół godziny później dojechaliśmy pod mój dom. Justin wyskoczył z samochodu i obiegł go dookoła, by móc otworzyć mi drzwi. Zanim wysiadłam, nachyliłam się nad uchem Piotrka i powiedziałam cicho:
-         Dziękuję ci.
Kiwnął głową i odmachał mi ze spokojem.
Z pomocą Justina wysunęłam się z auta. W milczeniu weszliśmy do pustego domu. Nikt jeszcze nie wrócił, choć było już późno. Pewnie gdzieś spacerowali, pomyślałam.
Skierowaliśmy się do kuchni. Otworzyłam apteczkę, a Justin stanął obok mnie i zaczął leczyć moją ranę. Chwilę później byłam już opatrzona.
-         Dziękuję – rzekłam.
Złapał moją dłoń i pociągnął w stronę schodów. Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju, poczułam przyjemny zapach lawendy.
-         Poczekasz chwilę? – spytałam. Chłopak nic nie odpowiedział. Usiadł na łóżku, dając mi jedyną szansę na skorzystanie z łazienki.
Będąc w niej, opłukałam dokładnie twarz i wzięłam prysznic. Wydawało mi się, że był krótki, lecz kiedy spostrzegłam na małym zegarku stojącym przy umywalce, że minęło dwadzieścia minut, odrobinę się zawstydziłam. Założyłam na siebie jasnoniebieską koszulkę i – na wszelki wypadek, bo nie chciałam paradować w majtkach – krótkie szorty opinające pośladki.
Wyszłam z łazienki. Justin, już przebrany (musiał znaleźć gdzieś T-Shirt i spodenki mojego ojca) leżał na łóżku i smacznie spał.
Skrzyżowałam ręce na piersi i odetchnęłam głęboko. Jak na tę czynność, otworzył oczy i podciągnął się na materacu. Uśmiechnął się i odchylił w prawo, robiąc mi miejsce. Poklepał je lekko.
-         Chodź – powiedział, ale wiedziałam, że mimo tonu, była to prośba, a nie rozkaz.
Wskoczyłam na łóżko i odwróciłam się do chłopaka plecami. Przytulił się do mnie od tyłu i pogładził mnie po zranionym policzku.
-         To był ciężki dzień – przyznał – ale cieszę się, że skończył się tak, jak się skończył.
Zamruczałam cicho, przyznając mu rację.
Nachylił się i pocałował mnie w ranę, co dało uczucie ukojenia i niesamowitej ulgi. Złapał moją dłoń, którą trzymałam przy piersi, splótł nasze palce, po czym objął mnie mocno.
Ciesząc się z tego, co się dzieje i wiedząc, że nie stanie się nic złego, spokojna zasnęłam w jego objęciach.

---------------
Przepraszam za opóźnienia, od razu mówię że nie wiem kiedy dodam następny gdyż teraz korzystam z komputera na informatyce, ponieważ w moim znaleziono wirusa. 
Więc śledźcie i obserwujcie, postaram się coś z tym zrobić.

xox Wera

47 komentarzy:

  1. Tak pozno i nie ma komentarzy? ! Cudowny rozdial <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteś taka chsbcjdbdjdbdi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział boze <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz ten SWAG ;ppp

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale było dużo akcji ;) świetny rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju jak slodko na koniec ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. AWWWWW JEZU.!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. tak troche cudowny Ci powiem Xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny jest!

    OdpowiedzUsuń
  10. cudowny ;) nie martw sie co do komputera, zycze powodzenia i jak cos udanych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo, ale akcja z ratowaniem Justina, brawo Anna, haha. Na jej miejscu nie wiem czy potrafiłabym się zdobyć na poproszenie Piotrka o pomoc, a przecież w końcu wyszło jej to na dobre. Ogolnie jestem z niej dumna ;D
    No i końcówka taaaaaka cudowna! ;3
    Życzę zeby z komputerem było w porządku no i pozdrawiam <3
    @_ifancyjustin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + właśnie zmieniłam username na @__staysmiling i chciałabym być dalej informowana :)
      pozdrawiam znów :*
      @__staysmiling

      Usuń
    2. oczywiście, buziak :*

      Usuń
    3. +dziękuję bardzo <3

      Usuń
  12. jest po prostu taaaaki dobry aww

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej. Podoba mi się jak piszesz. Jesteś nominowana przeze mnie do Liebster Awards. Więcej tutaj : http://opowiadanie-o-one-direction-julie56.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Jesteś zajebista

    OdpowiedzUsuń
  15. Juzza toba tesknie:(

    OdpowiedzUsuń
  16. cudowny boze

    OdpowiedzUsuń
  17. Idealnie im razem x

    OdpowiedzUsuń
  18. oni są przeuroczy ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. Twoje opowiadanie jest niesamowite *_____* takie inne niż wszystkie. Strasznie nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału bo strasznie się wkręciłam przez te 3 dni czytania :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Twoje opowiadanie jest naprawdę dobre. Myślę, że jak jeszcze trochę poćwiczysz, możesz stać się całkiem dobrą pisarką w przyszłości. Ciekawa fabuła, pomimo tego, że zawiesiłaś, czekam na nowy rozdział. Życzę weny i pozdrawiam, @villiars (utraconewspomnienia-fanfiction.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń