piątek, 21 czerwca 2013

20.

Justin

Coś włochatego i miękkiego dotknęło mojego policzka. Nie do końca obudzony, automatycznie przyciągnąłem rękę do twarzy.
- Cicho - usłyszałem słowo wypowiedziane aksamitnym głosem. - Śpij.
Nie otwierając oczu, wyciągnąłem się na łóżku i poczułem promienie słońca docierające do mojego ciała, badające go od nosa do stóp, jakby było jakąś nierozwiązaną zagadką. Rozkoszowałem się tym stanem. Stanem błogosławieństwa. Byłem niczym nowonarodzony. Głowa przestała mnie już boleć, a nieprzyjemne przewroty w brzuchu ustały, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Mimo to, wiedząc, że ktoś jest obok mnie, zmusiłem się do podniesienia powiek.
Od razu zobaczyłem Annę. Siedziała na skraju łóżka i wpatrywała się we mnie swoimi pięknymi oczami.
Podciągnąłem się i usiadłem. Jej łóżko było bardzo wygodne. Właśnie - jej łóżko w jej własnym pokoju. Pierwszy raz spałem w jej łóżku, a ona nie miała nic przeciwko.
Tata Anny, gdy mnie już wyleczył, postanowił, że będę nocował u dziewczyny. Bo gdzie by indziej? Mimo, że było to oczywiste, ogromnie mnie ucieszyło.
- Cześć - zamruczałem.
Uśmiechnęła się, ukazując swoje dołeczki w policzkach.
- Hej.
- Czemu się nade mną nachylałaś? - spytałem.
Założyła nogę na nogę i lekko się zarumieniła.
- Po prostu chciałam sprawdzić, czy oddychasz.
Zaśmiałem się.
- Trudno nie oddychać, kiedy w powietrzu unosi się taki uderzający zapach ciebie samej.
Dopiero kiedy to powiedziałem, zdałem sobie sprawę, jak żałośnie zabrzmiało.
Anna podniosła się z łóżka i szybkim krokiem skierowała do łazienki.
- Jesteś beznadziejny - warknęła, zatrzaskując za sobą drzwi.
Westchnąłem głęboko. Jestem idiotą, kurwa mać.
Podciągnąłem nogi i szybkim ruchem wstałem. Kiedy moje stopy dotknęły podłogi, nagle poczułem ogromny ból w kręgosłupie, a zmęczenie ogarnęło całe moje ciało. Automatycznie z powrotem wylądowałem na materacu.
W tej samej chwili w pokoju znowu pojawiła się Anna.
- Nie możesz wstawać! - krzyknęła, rzucając rzeczy, w których spała w pokoju siostry do szafy.
- Teraz mi to mówisz? - spytałem lekceważąco, ale widząc jej pogardliwe spojrzenie, dodałem szybko: - Przepraszam.
Zawachlowała swoimi puszystymi włosami i poprawiła jedwabną bluzkę.
- Co powiedziałeś?
- Przepraszam - powtórzyłem szczerze.
A ona, jakby nigdy nic, podniosła z podłogi torbę, założyła ją na rękę i wyszła z pokoju. Po chwili jednak cofnęła się, mówiąc:
- Idę do szkoły, a ty masz tu siedzieć, rozumiesz?
Po co mi to mówiła? Bojąc się jej tonu, pokiwałem energicznie głową. I znowu znikła, a ja ponownie spróbowałem zasnąć. Nie mogłem się jednak na tym skupić.
Wiedziałem, że byłem sam w domu, więc wszelakie krzyki wołania o pomoc były niewskazane.
Wychyliłem się w bok i odsunąłem szufladę szafki nocnej. Zajrzałem do środka. Było tam mnóstwo porozrzucanych łańcuszków i wisiorków, ozdobnych chusteczek, kabli od telefonu komórkowego. Wyciągnąłem jednak coś innego. Gruby, ozdobny zeszyt, wyglądający jak notes. Pamiętnik. Tak, to z pewnością był pamiętnik, ponieważ posiadał złotą klamrę.
Podniosłem ją i otworzyłem. Nie mogłem powstrzymać się, by zacząć czytać. Wiedziałem, że nie powinienem. Ale świadomość, że miałem resztę dnia spędzić w tym pokoju, przekonywała mnie, bym jednak to zrobił.

23 stycznia, środa
Piotrek jest cudowny. Zabrał mnie po szkole do parku. Z racji tego, że placówka mieści się na Ursynowie, mieliśmy daleko, ale daliśmy radę. Było tak cholernie zimno, ale na szczęście, byłam tam z nim. Kiedy się trzęsłam, zdjął z siebie kurtkę i mnie nią okrył. Kurtkę! A było chyba minus dwieście stopni, słowo daję. Jestem z niego dumna, że nie zamarzł.
On mnie chyba kocha. To takie słodkie, kiedy o tym piszę.
Potem przyszli jego kumple i zabraliśmy się wszyscy na lodowisko pod Pałacem Kultury. Nie umiem jeździć, ale Piotrek był moją podporą. Najukochańszy!
 Godzinę potem zabrali nas na piwo i trochę się rozgrzałam...

Co? Jaki, kurwa, Piotrek? Miała chłopaka i nic mi o tym nie powiedziała? Ale przecież, w sumie czemu miałaby mówić? W końcu to tylko ja. Nic nieznaczący w jej życiu kolejny beznadziejny chłopak.
Chociaż może, to mój translator w komórce źle przetłumaczył zdania. Nie. On zawsze dobrze tłumaczy.
Przekartkowałem pamiętnik.


11 marca, poniedziałek
Ciągle się z nim kłócę. Ale tak bardzo go kocham. Moje wnętrzności przepełnia chemia do niego. 
Jest coraz cieplej i nie potrzebuję już jego kurtki. Ale potrzebuję jego miłości.

18 kwietnia, środa
Byłam dzisiaj z nimi nad Wisłą. Padał deszcz i zmokliśmy, a poza tym nic nie pamiętam, bo Maryśka skołowała wódkę i trochę czegoś, o czym wolę nie pisać, bo nie wiem, kto znajdzie ten pamiętnik.
Pewnie było spoko, ale Piotrek był jakby nieobecny. Tracę go.

Znalazłem ostatni wpis.

20 maja, piątek
Zerwaliśmy. Płaczę. Mam wszystkiego dosyć. Nienawidzę go. Nie chcę żyć, nie chcę tu być, nie chcę na niego patrzeć. Dlaczego to zrobił? Bo co? Jest mi tak cholernie źle, że chyba idę się schlać.

Wróciłem do poprzednich notatek, aż w końcu w niecałe kilka godzin przeczytałem cały zeszyt.
Zerwali, przełknąłem ślinę. Nie wiem dlaczego, ale cieszyło mnie to.
Zatęskniłem za nią. Było w niej coś, co mnie do niej przyciągało, więc pełen ekscytacji, wstałem ostrożnie z łóżka. Ściągnąłem z siebie szare bokserki i włożyłem białe w czarne wzory spodenki do kolan, a zaraz potem szarą koszulkę taty Anny, która mimo, że trochę za duża, była najodpowiedniejsza.
Miałem ochotę biec, lecz ostrożnie zszedłem po schodach na dół. Naciągnąłem na oczy okulary przeciwsłoneczne i wyszedłem przed dom.
Uprzednio ściągając klucze z półki przed drzwiami, zamknąłem je dokładnie, sprawdzając potem, czy zrobiłem to tak, jak należy.
Przed domem, oparty i schody, stał rower górski, pewnie należący do samej Anny. Był niebiesko-czerwony. Przygryzłem wargę. W końcu muszę czymś dojechać do jej szkoły. 
Co ona pisała w tym pamiętniku? Ursynów? 
Okej, pomyślałem i wyruszyłem.

Anna

Zadzwonił dzwonek i wszyscy, z wyjątkiem mnie, pędem opuścili klasę. 
Nauczycielka popatrzyła na mnie wyzywająco, kiedy obok niej stanęłam.
- No i co, Miller? - warknęła, zamykając dziennik i kładąc na nim ręce.
Spojrzałam na swoje dłonie.
- Nie wiem - wyjąkałam.
- Złóż podanie o poprawkę - uniosła ręce do góry - poprawkę z angielskiego! Wielkie nieba! Kto by pomyślał!
- Kiedy termin? - spytałam, mając już wychodzić.
- Początek lipca. Zawiadomimy twoich rodziców.
Super, pomyślałam. Lepiej byś na tym wyszła, stara suko, gdybyś siedziała w szkole i z nikim nie rozmawiała.
Nie mówiąc jej "do widzenia", otworzyłam drzwi klasy i wyszłam na pusty już korytarz.
Zamurowało mnie, kiedy pod oknem zauważyłam Piotrka. Patrzył na mnie wyniośle i uśmiechał się szyderczo.
- Hej, piękna - skomentował, gdy obok niego przeszłam.
Nie chciałam zwracać uwagi na to, co się wokół mnie działo. Popatrzyłam kątem oka na ludzi wchodzących do szatni, lecz sama pchnęłam drzwi wejściowe. Kiedy stanęłam na podwórzu, za rękę złapał mnie Piotrek.
- Nie słyszałaś? - warknął.
Próbowałam się z nim szarpać. Bez skutku.
- Spadaj - prawie krzyknęłam.
Objął mnie w pasie. Poprawka - ścisnął. Tak mocno, że prawie nie mogłam oddychać.
- Odpowiedz na moje cześć - szepnął mi do ucha.
- Puszczaj mnie! - wydarłam się na całe gardło. - Puszczaj, do cholery!
To, co stało się potem, było tak szybkie i niespodziewane, że prawie się nie zorientowałam, co się dzieje. 
Przed nami, jakby wyrósł z ziemi, stanął Justin, jednak nawet na mnie nie popatrzył. Zaskoczyła mnie jego obecność.
Co on tu, kurwa robił?
Pierwszym krokiem, jaki zrobił, było uderzenie Piotrka prosto w jego nos, tak, że ten odsunął się ode mnie jak oparzony. Odwróciłam się. Krwawił i kucał, dotykając jedną dłonią betonu. Patrzył na nas z wściekłością, ale też zdezorientowaniem i żałością.
- Jeszcze raz jej dotkniesz, śmieciu, a pożałujesz - powiedział Justin, poprawiając swoją koszulkę takim ruchem, jakby była to najważniejsza czynność w jego życiu.
Szczerze wątpiłam w to, że Piotrek zrozumiał słowa Biebera. Nigdy nie przykładał się do angielskiego, był nawet gorszy ode mnie. Jednak to, w jaki sposób na nas patrzył, to, w jaki sposób został skompromitowany, znaczyło dla mnie więcej niż cokolwiek.
Chciałam stamtąd uciec. Ciężko oddychając, złapałam wyciągniętą w moim kierunku dłoń Justina i odeszłam z nim w kierunku szkolnej bramy.
- Dziękuję - szepnęłam, patrząc pod nogi.
- Nie ma za co - powiedział czule, ściskając mocniej moją rękę. 
Słyszałam szepty wokół nas.
To Justin.
Justin Bieber.
Czy to Anna Miller? 
Nie, to niemożliwe, żeby to była ona.
Możliwe, pomyślałam.
Wyszliśmy za szkolną bramę. Zobaczyłam mój rower.
- Przyjechałeś nim? - spytałam, choć przecież było to oczywiste.
Justin kiwnął głową i uśmiechnął się. Jego uśmiech był jak magnez, który przyciągał do mnie wszelakie piękne wspomnienia i uczucia. Cała byłam przepełniona radością. Nie wiedziałam, jak dokładnie działał, ale chciałam przebywać obok niego już do końca.
Puściłam jego dłoń i objęłam go za szyję. Widząc mój ruch, przyciągnął mnie do siebie i splótł swoje dłonie na moich plecach. Podniosłam się na palcach, a on, czując to, co zamierzam, pochylił się do przodu.
Chwilę potem dotykałam go już własnymi wargami.

Justin

Jej usta były tak ciepłe i miękkie, że miałem ochotę się w nich utopić. Chciałem jej dotykać, chciałem czuć jej ciało przy swoim, chciałem oddychać tą dziewczyną, którą obejmowałem. Była niesamowita.
Zatrzymałem się przy jej wargach i poprosiłem o dostęp do środka. Miałem wrażenie, że przez chwilę bała się tego, ale w końcu ustąpiła. Odnalazłem jej język i splotłem go ze swoim. Anna tak cudownie smakowała, że miałem ochotę trwać w tym stanie już całe życie.
Osunąłem swoje ręce na jej uda i podniosłem ją do góry. Oplotła mnie nogami, a ja posadziłem ją na siodełku roweru.
Słyszałem dziwne szepty, których nie rozumiałem z uwagi na obcokrajowy język. Nie wiedziałem, co mówią, ale nie obchodziło mnie to. Miałem w dupie, co mówili.
Liczyła się tylko ona. Najpiękniejsza i najwspanialsza kobieta na świecie, którą teraz całowałem, obwiązując wokół nas magiczną i niewidzialną nić.
Miała bardzo seksowne ciało. Kiedy obejmowałem ją w pasie, czułem przez bluzkę jej skórę.
Chciałem ściągnąć z niej wszystkie ubrania i całować. Po prostu całować. Lecz świadomość, że znajdowaliśmy się na środku chodnika, przed jej szkołą, odciągała mnie od tego.
Dlatego postanowiłem jechać z Anną prosto do domu.
- Justin Bieber - usłyszałem nagle za sobą niski, męski głos. Przez moment pomyślałem, że to kolejny fan, ale coś mi w tym tonie nie pasowało.
Z niechęcią odsunąłem się od Anny. Uśmiechnęła się do mnie, co dodało mi otuchy. Spojrzałem przez ramię za siebie.
Z wyjątkiem szkolnych gapiów i zazdrośników, najbliżej nas stało dwóch policjantów w średnim wieku. Byli wysocy i z pewnością powaliliby na ziemię niejednego osiłka.
Jednak coś mi w nich nie pasowało. Nie przypominali mi prawdziwych policjantów, których widziałem już kilka razy w swoim życiu.
- Justin Bieber - powtórzył jeden policjant. Miał przystrzyżone czarne włosy i oczy blisko siebie.
- Tak - kiwnąłem głową, odrywając ręce od Anny i stając do nich przodem. - O co chodzi?
Policjant z czarnymi włosami wskazał na drugiego kolegę, chudszego szatyna o przenikliwym wzroku. Podeszli do mnie obaj i złapali mnie za ręce. Anna pisnęła, a zgromadzenie wokół wydało z siebie przeraźliwy śmiech.
Policjanci zaciągnęli mnie na maskę samochodu, który zobaczyłem dopiero teraz. Nie miał oznakowania policyjnego, tak jak wiele radiowozów. Był to czarny, wysoki van o zagranicznych numerach rejestracyjnych.
Pod wpływem siły przycisnąłem policzek do przedniej maski. Poczułem, jak policjanci zaczepiają mi kajdanki na rękach, ściskając mocno. Podnieśli mnie i spojrzałem przez ułamek sekundy na Annę. Była przerażona. Ja też.
- O co chodzi? - spytałem ponownie, kiedy otwierali przede mną drzwi auta.
- Został pan aresztowany za podejrzenie zabójstwa Jeremy'ego Biebera.
Poczułem się tak, jakbym siedział na rozpędzonej karuzeli, a moje siedzenie wyleciałoby w powietrze, niosąc za sobą skutki roztrzaskania mojego ciała na kawałki. Choć wiedziałem, że już zginąłem, słysząc ostatnie słowa policjanta.

------------------
JCBJKFAL CAŁOWALI SIĘ, NO, sama na to czekałam.
Nie wiem co jeszcze dopisać, ale wiecie co? Chyba Was kocham.

xox Wera

65 komentarzy:

  1. jejuś *_* kocham ciebie i to opowiadanie <333

    OdpowiedzUsuń
  2. BOŻE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest zbyt mocne naprawde, cudowne

    OdpowiedzUsuń
  4. jesteś niesamowita :) kocham Cie

    OdpowiedzUsuń
  5. kdslkfjdslsdkfsdldsksdfns *-* jaki boski <3 ciekawie się robi ciekawie :D czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo mi się podoba *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. coś jest z czcionką w tym rozdziale czy tak specjalnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z czcionką chyba nic przecież, ale ze stylem coś..

      Usuń
  8. KOCHANA! MEGA ROZDZIAŁ! PODZIWIAM CIE<333

    OdpowiedzUsuń
  9. BOŻE PIĘKNY

    OdpowiedzUsuń
  10. wow aresztowali Justina :O jeju :O i to jeszcze za coś, czego nie zrobił masakra :O kocham Cie

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny kocham Cie

    OdpowiedzUsuń
  12. jeju *-* <33333333333

    OdpowiedzUsuń
  13. Rycze pocalowali sie xjsbdisbxksbxjskxbsk

    OdpowiedzUsuń
  14. Caluja sie matko <3333

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestes kochana :3

    OdpowiedzUsuń
  16. ghskhkshfkaslkkjsl całowali się ;* kocham cię <3 matko, nie mogę się doczekać następnego!

    OdpowiedzUsuń
  17. JA CIĘ TEEEŻ <333

    OdpowiedzUsuń
  18. boze boze boze genialny awww *-*

    OdpowiedzUsuń
  19. jest niesamowity

    OdpowiedzUsuń
  20. Piotrek sie wkurwi czuje to hahaha XD

    OdpowiedzUsuń
  21. Z a j e b i s t y

    OdpowiedzUsuń
  22. Awww cudownie piszesz?!!!!!!!!!! Kocham.

    OdpowiedzUsuń
  23. My Ciebie tez kochamy <3 kto kocha pisze pod tym komentarzem XDD

    OdpowiedzUsuń
  24. JA KOCHAM MOCNO ♥

    OdpowiedzUsuń
  25. ale zajebisty rozdzial o mamo *-*

    OdpowiedzUsuń
  26. hejka, cudowny

    OdpowiedzUsuń
  27. świetny <3
    ale mogłabyś pisać większą czcionką ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję <3 postaram sie cos z tym zrobic :)

      Usuń
  28. totalnie cudowny ; 3

    OdpowiedzUsuń
  29. Fajnie, ja spóźniona zawsze spoko.
    Niesamowity rozdział, ogólnie to cudownie jest czytać wiedząc, że ma się w zapasie jeszcze jeden, haha. Justin stający w obronie Anny to coś wspaniałego, tak samo jak ich pocałunek fkgjdlsk
    " Liczyła się tylko ona. Najpiękniejsza i najwspanialsza kobieta na świecie, którą teraz całowałem, obwiązując wokół nas magiczną i niewidzialną nić." awww <3
    Końcówka to ogromny szok, Justin podejrzany o zabicie Jeremiego, ojejojejojej.
    Ściskam cudowną autorkę i lecę czytać dalej ;3
    spóźniona @_ifancyjustin

    OdpowiedzUsuń
  30. jeju swietny xx

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń