niedziela, 23 czerwca 2013

21.

Justin

W samochodzie było piekielnie duszno. Miałem wrażenie, że zaraz się rozpłynę. Siedziałem pochylony do przodu, z rękami splecionymi na plecach i opierałem czoło o siedzenie kierowcy.
Policjanci podśpiewywali pod nosem kawałki z radia, chociaż nie wiem czemu to robili. Chcieli jakoś umilić atmosferę? Och, rzeczywiście, bo teraz wszystko zdoła poprawić mi humor.
Mój tata umarł. Ta myśl nie pozwalała mi się na niczym skupić. Nie zastanawiałem się nawet nad tym, dlaczego to właśnie ja zostałem o to oskarżony.
Mój tata zginął. Czemu? Dlaczego? Kto się do tego przyczynił? Jak? Przecież niedawno z nim rozmawiałem. Miał się opiekować mamą, a zamiast tego stracił samego siebie. Ale, gdzie w takim razie była moja mama? Co się z nią stało i dlaczego do mnie nie zadzwoniła? Zacząłem się bać.
Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Samochód zaparkował przed ciemnym budynkiem z bordowej cegły. Było tu około dwudziestu małych okien i jedne, mosiężne drzwi, do których prowadziły schodki.
Zdziwiło mnie otoczenie - wokół nie było nic poza lasem.
Gdzie oni mnie wywieźli? Do hotelu? Przecież miał być to komisariat. Albo przynajmniej coś w tym stylu.
Policjanci wysiedli z auta i łapiąc mnie za ręce, wyszarpnęli moje ciało na zewnątrz. Pochyliłem się do przodu, by móc za nimi nadążyć, kiedy popychali mnie w kierunku wejścia.
W środku było pusto i ciemno. Rozglądałem się na boki i mimo tego, że nie zauważyłem nic, to wiedziałem, że ktoś mnie wrobił. To nie był żaden posterunek, a mężczyźni trzymający mnie za ramiona wcale nie byli policjantami.
Cholera jasna.
Zapalono światło i okazało się, że jestem w jednym z hotelowych pokoi. A jednak. Przynajmniej na to mi wyglądało, dopóki nie zorientowałem się, że jest tutaj tylko stół i dwa krzesła. Ściany były pomalowane na ciemnozielony odcień, co mimo świecącej żarówki dawało przygnębiający nastrój. Szczególnie z zasłoniętymi roletami.
Po lewej stronie znajdowały się czarne, niskie drzwi do innego pomieszczenia. Poza nimi nie było tu nic, więc traciłem wątpliwości co do tego, gdzie jestem.
Posadzono mnie siłą na krześle i odrobinę się zatrzęsło, kiedy usiadłem. Za mną stanął jeden z policjantów, drugi natomiast otworzył drzwi.
- Już jest - powiedział do kogoś i usłyszałem niemały szmer.
Po chwili w progu stanął... Brandon.
- Witaj, Justin - rzekł spokojnie i usiadł naprzeciwko.
Wzdrygnąłem się.
- Co ty tu, kurwa, robisz?
- Nieładnie przeklinać - pokręcił głową i wychylił się, patrząc na drzwi, w których dopiero co się pojawił. - Zrobisz nam herbaty?! - krzyknął. - Albo nie... Dla mnie mocna bloody mary, a dla Justina... - popatrzył na mnie z politowaniem. - Niech będzie kranówa.
Prychnąłem.
- Możesz mi to wszystko wyjaśnić? To jakiś banalny żart. Zabiera mnie dwóch typków, którzy podają się za policjantów, nawet tego nie udowadniając. Mówią mi, że mój tata nie żyje, a przecież to też może być kolejny dowcip...
Brandon uśmiechnął się ironicznie.
- Mylisz się. Widzisz je? - wyciągnął na stół swoje dłonie. - To one go zabiły.
Wstałem, chcąc wskoczyć na Brandona i roztrzaskać jego gębę.
Miałem tylko drobne przeszkody.
Kajdanki.
I dwóch pseudopolicjantów, którzy widząc mój ruch, złapali mnie za ramiona i przycisnęli z powrotem do oparcia krzesła.
Widząc to, Brandon zachichotał.
- No, spokojnie Bieber.
- Dlaczego ty? - spytałem drżącym głosem.
W tej samej chwili do pokoju weszła... moja mama. Zamrugałem oczami. Tak, to naprawdę była ona. Miała na sobie czarne spodnie opinające się na jej udach oraz bluzkę z długim rękawem w tym samym kolorze. Włosy związała w niski kucyk, a w rękach trzymała tacę z napojami. Była przygnębiona i sprawiała wrażenie, jakby nie tylko nie chciała tu być, lecz również bała się tu być.
Kładąc tacę na stole, spojrzała na mnie. Jej oczy przenikały do mojego umysłu. Jej ból. Mój ból. Jej strach. Mój strach. To wszystko było tak silne, że zachciało mi się ryczeć. Już nawet nie płakać. Ryczeć.
- Mamo - szepnąłem, starając się zatrzymać jej wzrok. Mrugnęła i mimo, że zwykle jest to odruch bezwarunkowy, wydawało mi się, że zrobiła to specjalnie.
Nie mówiąc ani słowa, wyszła do drugiego pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
- Nie zwracaj na nią uwagi - mruknął Brandon, upijając łyk drinka. - Pozwolisz, że wszystko ci opowiem?
Kurwa, nareszcie.
- Chciałbym - wyprostowałem się.
- Parę lat temu, ja i twoja mama byliśmy parą - wyjaśnił. - Spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Kiedy spała ze mną jednej nocy, drugiej spotykała się z Jeremym.
- Coś sugerujesz? - uniosłem brwi.
- Kochałem ją, Justin. Jeremy widział w niej przedmiot do rżnięcia, a ja uwielbiałem jej styl bycia, pasje i zainteresowania. Pattie zaszła w ciążę, lecz upierała się, że to dziecko Jeremy'ego. Wtedy poczułem, że ją tracę. Przecież była mężatką...
Kaszlnąłem.
- Byliście kochankami?
- Tak, Justin. Kochankami z planami na przyszłość. Była dla mnie wszystkim. Poza nią nie miałem nikogo. Rozumiesz? Nikogo. Moi rodzice nie żyją, moja rodzina nie ma zielonego pojęcia, że istnieję. A ona? Rozumiała mnie i pragnęła tak, jak ja jej. Przeczuwałem, że dziecko było moje. Że ty byłeś mój. Ona jednak zaprzeczała. I wiesz co? Kiedy się urodziłeś... - przełknął ślinę. - Tak, kiedy się urodziłeś, zrobiłem testy. - Zamknąłem oczy. - Justin, jesteś mój.
Poczułem, jak mój żołądek kurczy się w sobie, a serce próbuje wydostać na zewnątrz. Co ten dupek wygaduje?
- I po to mnie tu... porwałeś? - zapytałem, ignorując łzy cisnące się do oczu.
Pokręcił przecząco głową.
- Och, nie, Justin. Widzisz, kiedy postrzeliłem twojego - zamyślił się - podszywanego ojca, nie było przy nim tego, czego szukałem. Miał broszkę. Złote kółko z koniczyną w środku. Jest warta szesnaście milionów dolarów. Nie pytaj, skąd to wiem. Ale potrzebuję jej. Jasne?
- Nie wiem, o czym mówisz.
Pewnie, że wiedziałem. Tata... Och, to słowo tak trudno teraz przechodzi mi przez myśl... Tata miał ją w dniu ślubu, pamiętam ze zdjęć. Miał ją, kiedy zaprowadzał mnie do szkoły. Miał ją na moim pierwszym koncercie.
- Jesteś pewny? - zapytał Brandon, pochylając się do przodu.
Kiwnąłem głową.
Poczułem cios nadciągający z lewej strony. Jeden z osiłków uderzył mnie w czaszkę.
- Kurwa - zakląłem.
- Nie przeklinaj - warknął Brandon. - Dopóki nie powiesz, gdzie ona jest, nie wyjdziesz stąd żywy. Pattie nie chce nic mówić.
Zajrzałem w jego oczy.
- A co będzie z moją mamą? - spytałem nagle.
- Trzyma się dobrze - ponownie się wychylił. - Pattie! - wrzasnął.
Moja mama stanęła w progu tak szybko, że chyba najszybszy biegacz świata nie zdołałby być lepszy od niej.
- Tak? - spytała.
- Kochanie, zabierz synowi telefon. Nie chcemy, żeby z kimś się kontaktował, kiedy my będziemy spali.
Mama podeszła do mnie i nachylając się nad moim uchem, wyciągnęła mi z kieszeni spodni komórkę.
- Nie martw się - szepnęła.
Mimo okoliczności, podniosło mnie to na duchu.
- W razie pytań, krzycz - powiedział Brandon, wstając. Kiwnął ręką na dwóch mężczyzn.
Wszyscy czworo - moja mama, Brandon i oni - wyszli, zostawiając mnie samego.
Samego na pastwę losu i tego, co się wydarzyło. Przez własną bezsilność i tęsknotę za normalnym życiem, poczułem, jak łzy, jedna po drugiej, zaczynają spływać po moich policzkach.

---------------------
Rozdział pisany na szybko, za co bardzo przepraszam. 
Nie umiem słowami nawet wyrazić mojej miłości do Was.
Dziękuję i chciałabym Was o coś prosić - możecie rozgłaszać adres bloga tam, gdzie się da? KOCHAM WAS.

xox Wera

29 komentarzy:

  1. cudowny o matko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. co tu dużo pisać ...........świetny <3
    czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteś genialna kocham Cie bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  4. kto kocha Were? ja ja ja!

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. o matko genialne.... pisz next bo już się nie mogę doczekać i jestem bardzo ciekawa co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  7. O boże, mogłabym spodziewać się wszystkiego, naprawdę, ale nie tego. Miałam dreszcze czytając ten rozdział, jesteś niesamowita że to wszystko wymyslilas i opisałaś w ten sposób. Jezu, nie wiem co powiedzieć. Biedny Justin, niech ktoś go z tego wyciągnie już teraz zaraz!
    Pozdrawiam pozdrawiam, kochana <3
    @_ifancyjustin

    OdpowiedzUsuń
  8. nie mam slow.niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  9. jesteś cudowna!

    OdpowiedzUsuń
  10. jezu naprawde świetne<3333333

    OdpowiedzUsuń
  11. to jest cuudowne ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na nowy. Szkoda mi Pattie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Z a k o c h a ł a m s i e

    OdpowiedzUsuń
  14. co z Pattie?!

    OdpowiedzUsuń
  15. cudo cudo cudo cudo jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  16. idealne xx buziaki

    OdpowiedzUsuń