środa, 12 czerwca 2013

16.

Justin

Nigdy nie czułem się bardziej upokorzony.

Zdejmując dłonie z moich kolan, Zuzanna wyszła z pokoju, prawdopodobnie idąc do łazienki. Nawet nie odprowadziłem jej wzrokiem. Wbiłem oczy w podłogę, lecz kiedy usłyszałem, że zamknęła drzwi, opadłem na łóżko. Nie było tak wygodne jak to w pokoju Anny. Materac wykrzywiał moje plecy, przez co musiałem się podnieść, co nie było łatwe, a w końcu mi się udało. Wstając, przytrzymałem się dwóch kolumn, które szły w górę od framug łóżka.
Zuzanna przyczepiła do nich balony - fioletowe i różowe. Cholera, pomyślałem, przecież nie jestem już dzieckiem i nie trzeba mnie witać balonami.
Przytłaczała mnie również obecność siebie samego. Może to zabrzmi zbyt egoistycznie, ale byłem po prostu wszędzie - na wszystkich czterech ścianach. Pokój Ewy był ozdobiony głównie plakatami z moim uśmiechem, zdjęciami z fanami i najbliższą częścią rodziny.
Pomieszczenie, w którym się znajdowałem, raziło moją klatką piersiową.
Naprawdę, pomyślałem, ta dziewczyna miała coś z głową. I to wcale nie było nic dobrego.
Podszedłem bliżej drewnianych niskich szafek, zajmujących miejsca na całej długości ściany naprzeciwko łóżka. Stały na nich małe figurki aniołków. Od razu przypomniało mi się dzieciństwo i to, jak kolekcjonowałem je z babcią. Uśmiechnąłem się.
- Co się tak cieszysz?
Odskoczyłem od szafki przerażony i spojrzałem w stronę, z której dobiegał głos.
W progu stała Zuzanna, ale... To nie mogła być Zuzanna.
Zmieniła wcześniejsze obskurne dresy na obcisłą czerwoną sukienkę, w której jej figura - a raczej brak, bo jak można mieć figurę będąc osobą wyłącznie zbudowaną z cienkiej skóry i kości? - była widoczna. Związane wcześniej w niedbały, źle wyglądający kok włosy spięła u góry spinką, nadając im objętość. Na usta nałożyła zbyt czerwoną, ale soczystą szminką, rzęsy mocno umalowała tuszem, a świecący podkład widziałem z daleka.
Była jakaś... inna. Ale wyglądała dobrze.
Przełknąłem ślinę.
- Już masz na mnie ochotę? - zaśmiała się i wyprostowała. Dopiero wtedy zauważyłem, że trzymała w dłoniach niebieską koszulę i spodnie. - Włożysz to.
Podeszła do mnie i wcisnęła mi ubranie. Skrzyżowała ręce na piersi i dzięki temu spostrzegłem, że pod warstwą materiału coś jednak ma. Coś, co rzeczywiście mogło być piersiami.
- Na co mi to? - spytałem, wskazując na ciuchy, które mi dała.
- Musisz dobrze wyglądać i się trochę zabawić, no nie? Idziemy do klubu.
Jasne, pomyślałem, klub, impreza, hałas, alkohol. O niczym innym nie marzyłem.
Mama jednak zawsze uczyła mnie, że pięknym kobietom się nie odmawia. I mimo to, że Zuzanna wyglądała bardziej jak dziwka, niż kobieta z klasą, musiałem się zgodzić.
Szanując moją prywatność, dziewczyna wyszła z pokoju. Zupełnie tego nie zrozumiałem. Codziennie patrzy na mój tors, a wstydzi się zobaczyć go na żywo? Naprawdę miała coś z głową.
Zmieniłem dresy na dżinsy i elegancką koszulę, po czym postanowiłem wyjść z pokoju.
Zuzanna westchnęła na mój widok. Stała oparta o boazerię, lecz kiedy mnie zobaczyła, wyprostowała się i złapała mnie za rękę. Szybko ją strąciłem.
I tak zbyt wiele osiągnęła, skoro wychodzę z jej mieszkania jak potulny baranek. Muszę. Inaczej nie miałbym gdzie spać.
Po lewej stronie od drzwi do jej mieszkania znajdowała się winda. Wsiadłem do niej szybko i stanąłem w rozkroku jedną nogą wewnątrz, by zaczekać na Zuzannę. Była dziwnie podniecona, kiedy wskoczyła za mną.
Zaczynałem się bać.
- Dokąd idziemy? - spytałem, gdy wcisnęła przycisk "0", a winda ruszyła.
- Nie tak szybko, Justin - odpowiedziała z przekąsem. - Wiesz, co zwykle dzieje się w windzie.
Zmarszczyłem czoło.
- Co?
- To.
Podeszła bliżej mnie i złapała za ręce. Oparła się o moją klatkę piersiową, przez co przygniotła mnie do jednej ze ścian. Dreszcz przeszedł całe moje ciało. Byłem od niej wyższy o głowę, lecz bez problemu stanęła na palcach i dotknęła moje wargi swoimi ustami.
Jęknąłem i odchyliłem głowę, a kiedy to zrobiłem, uderzyłem się. Nie mogąc znieść bólu, zawyłem nagle.
Zuzanna poluźniła uścisk i odsunęła się.
- Nieprzyjemnie? - spytała.
Wyciągnąłem rękę i pomasowałem tylną część czaszki.
- Jest cudownie - warknąłem. - Czemu to zrobiłaś?
- Żeby wiedzieć, jaką dobrą mam nad tobą kontrolę, skarbie - uniosła brwi.
Prychnąłem.
- Nie mów tak do mnie.
- Założymy się, że będę? - skrzyżowała ręce na piersi. - Jestem przekonana, że dzisiaj będziesz jeszcze krzyczał moje imię.
Przetarłem usta dłonią, by pozbyć się śladu jej szminki. Co ona sobie wyobrażała? Że może mnie mieć na własność? Powinna się leczyć. Zdecydowanie powinna się leczyć.
Nacisnąłem przycisk "stop". Winda zatrzymała się na najbliższym piętrze. Drzwi otworzyły się zbyt wolno. Wyszedłem, nie odwracając się za siebie.
Znalazłem się na korytarzu wykładanym jasnymi płytkami. Po lewej stronie były schody. Wskoczyłem na barierkę i zjechałem w dół. Nie musiałem czekać długo. Chwilę potem byłem już na parterze.
- Nie uciekniesz tak szybko - usłyszałem i wrzasnąłem ze strachu. Zza rogu wyszła Zuzanna, uśmiechnięta od ucha do ucha, chociaż wiedziałem, że nie był to szczery uśmiech.
Zatrzymałem się gwałtownie.
- Nigdzie z tobą nie pójdę - powiedziałem.
Przez chwilę jeszcze się szczerzyła, ale chwilę potem zamarła i sprawiała wrażenie, jakby się nad czymś zastanawiała. Zmarszczyła czoło. Nagle na jej twarzy znowu pojawił się uśmiech. Klasnęła w dłonie.
- Wracamy - rzekła i wsiadła do windy.
Stałem tam jak sparaliżowany.
- Co? - spytałem. - Jak to wracamy? Przecież chciałaś ze mną wyjść...
- Ale ty nie chciałeś - usłyszałem, więc zrobiłem krok do przodu i odwróciłem się w kierunku drzwi do windy. Zuzanna opierała się o ścianę i czekała, aż wsiądę.
Z chwilą zawahania, zrobiłem to. Znowu zaczęliśmy jechać na siódme piętro.
Dlaczego, do jasnej ciasnej, zmieniła zdanie? I dlaczego zachowywałem się jak idiota?
- To prawda, co mówią - stwierdziła po chwili moja współtowarzyszka, nie patrząc na mnie.
- Co takiego mówią? - spytałem zaciekawiony.
- Że słuchasz się każdej podłej suki - odpowiedziała takim tonem, jakby mówiła o pogodzie.
Wytrzeszczyłem oczy.
- Nie jesteś suką - skłamałem, mrużąc oczy.
- Bieber - spojrzała na mnie - jestem. I doskonale o tym wiesz.
Nie wiedziałem, co mam o tym sądzić. Ubiera się jak dziwka, chce mnie wyciągnąć na imprezę, całuje mnie w windzie, a potem, jakby nigdy nic, zmienia zdanie, bo mówię, że nigdzie nie idę. O co w tym wszystkim chodzi?
Winda zatrzymała się i odrobinę nami zatrzęsło. Przepuściłem Zuzannę i ruszyłem za nią. Milczała, co odrobinę mnie wystraszyło. A co, jeśli czymś ją uraziłem?
Naprawdę, za bardzo przejmowałem się kobietami.
Kiedy otworzyła drzwi i zamknęła je za mną, ściągnęła z nóg wysokie buty i na palcach przeszła w stronę kuchni. Skierowałem się w to samo miejsce, lecz kiedy usłyszała, że za nią idę, odwróciła się.
- Jesteś zmęczony? - spytała.
W sumie, pomyślałem, wypadałoby się przespać.
- Nie - odpowiedziałem.
Chyba mnie nie zrozumiała, bo wskazała na drzwi do pokoju, w którym wcześniej byłem.
- Połóż się - powiedziała głosem wrogości. - Przynieść ci coś do picia?
Wzruszyłem ramionami, wchodząc do jej (lub mojej) sypialni.
- Może być woda.
- Dobrze - uśmiechnęła się. - Niech będzie sok.
Zaśmiałem się pod nosem. Ona była nieprzewidywalna.
Usłyszałem, jak tłucze się szklankami, po czym zamilkła. Pozwoliło mi to spokojnie położyć się na łóżku i zamknąć oczy. Mimo, że nie byłem zmęczony, to było niesamowite uczucie. Jakbym przepłynął kilka basenów, zagrał koncert, a na dodatek poszedł pobiegać, po czym wrócił do domu i zaczął odpoczynek.
Pomyślałem o swoim zachowaniu. Po koncercie powinienem wrócić do szpitala w Paryżu. Zamiast tego szukam schronienia u napalonych dziewczyn. Chociaż, wzdrygnąłem się w myślach, Anna nie była napalona. Ja nie pociągałem Anny. Chociaż ona mnie tak. I to cholernie bardzo.
Po chwili podniosłem powieki, bo poczułem, że ktoś siada na łóżku. Była to Zuzanna ze szklanką soku pomarańczowego.
Dźwignąłem się na łokciach i wziąłem od niej szklankę. Upiłem łyk. Smak był zadowalający i orzeźwiający. Zresztą, nic nowego, jeśli chodzi o sok pomarańczowy.
W mojej głowie znowu pojawił się ostry, piekący ból.
Odłożyłem szklankę na nocny stolik i opadłem na poduszkę. To tylko małe zawroty głowy, powtarzałem sobie.
- Wszystko w porządku? - spytała z troską Zuzanna i podniosła się.
Po chwili usiadła bliżej mnie i nachyliła się, by pogłaskać mnie po głowie.
Myślałem, że zaraz mnie rozsadzi. Nie z powodu tej nachalnej dziewczyny, lecz z powodu bólu i mdłości, które zaczynały rozsadzać mnie od środka.
- Boli - jęknąłem, jak małe dziecko, które skarży się mamie.
- Cii - zamruczała Zuzanna, całując mnie w czoło.
Co, kurwa? Co ona sobie wyobraża?
Machnąłem głową, choć było to trudniejsze, niż mi się wydawało.
- Zostaw mnie - warknąłem, czując, że cały się pocę na twarzy.
Zuzanna wstała i usiadła okrakiem... na mnie. Nie miałem siły się podnieść.
- Gorąco ci - stwierdziła.
Pochyliła się i drobnymi ruchami poczęła rozpinać mi guziki koszuli. Czułem się beznadziejnie. Byłem jak sparaliżowany. Zupełnie nie mogłem się ruszyć, podczas, gdy ona posuwała się dalej.
Uśmiechnęła się do mnie i jednym ruchem wlepiła swoje ciepłe usta w moją szyję. Poderwałem się do góry. To było zaskakujące.
Czułem, jak lizała moje jabłko Adama. Byłem naprawdę skrępowany. Kiedy zaczęła mocniej wbijać język, a ja poczułem elektryzujący ból, nabrałem powietrza w usta. Wykorzystała to, że je otworzyłem. Szybko odsunęła się od szyi i pocałowała mnie mocno, dotykając warg.
Nie miałem siły z nią walczyć nawet wtedy, kiedy złączyła nasze języki.
Kurwa, jak ja tego nie chciałem. Nie chciałem z nią tego robić. Nie podobała mi się. Kompletnie.
- Ach, Justin - westchnęła, na chwilę odrywając się od moich ust. - Jesteś taki seksowny.
Przekrzywiłem głowę i zdałem sobie sprawę, że w ogóle nie mogę nią ruszyć. Zuzanna ścisnęła moje włosy.
Po chwili jej ręka powędrowała do mojej dłoni. Pociągnęła ją i dotknęła swoich pośladków.
Trzymałem jej tyłek w swoich dłoniach. Kurwa, chyba zaraz bym się zrzygał.
- Przestań - krzyknąłem, zdając sobie sprawę, że się krztuszę.
- Cicho - szepnęła, ściskając moimi palcami swój tyłek. Jęknęła cicho.
Była taka żałosna.
Kiedy oderwała się od moich ust, zjechała niżej i zaczęła całować klatkę piersiową. Robiąc to, wydawała z siebie dziwne dźwięki.
- Przestań - powtórzyłem z trudem. - Nie chcę.
- Nie - warknęła, jak jedna z gwiazd w hiszpańskich filmach pornograficznych.
- Zuzanna! - krzyknąłem.
Poderwała się i uśmiechnęła.
- Mówiłam, że będziesz krzyczał moje imię?
Spłonąłem rumieńcem. Czułem się upokorzony.
- Nie chcę - rzekłem stanowczo.
- Nic na to nie poradzę - powiedziała, ssąc mój brzuch. - Jednak dobrze zrobiłam, że kupiłam tę tabletkę i wrzuciłam ci ją do soku.
W mojej głowie pojawił się mętlik. Czułem tylko, jak jej włosy dotykają mojego ciała, jadąc coraz niżej w dół.
Po chwili, nie zdając sobie sprawy z niczego, co się dzieje, odpłynąłem w głęboką ciemność.

-----------------------
Nie będę się rozpisywać.
Kocham Was.


Ask: @trakt0r

21 komentarzy:

  1. BOŻE VJBEBGVWELBWLGWE *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. co za suka z niej! ale rozdzial super!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. ohohoho jakie emocjonujące !A to wredna pinda z tej Zuzy ! super. czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. BOŻE CO ZA PSYCHOPATKA, O CO CHODZI, CO SIĘ DZIEJE, ONA JEST NIEZRÓWNOWAŻONA, OK.
    Z nim i tak nie jest najlepiej a ta go jeszcze doprawia.
    Biedny Justin, Anna, ratuj go nooooo.
    Niby prosty pomysł na całość opowiadania, a rozwijasz go na tyle sposobów że ojej.
    Hahahaha i czekam aż tu do mnie przyjedziesz i mnie zabierzesz na After Earth tak w ogóle ;D
    @_ifancyjustin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha co do #AfterEarth to już się pakuję i przyjeżdżam po Ciebie <3

      Usuń
  5. ja pierdole cudowne

    OdpowiedzUsuń
  6. B O Z E piekne <3

    OdpowiedzUsuń
  7. MY CB TEŻ KOCHAMY I CZEKAMY NA NASTĘPNY ;))) <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawi mnie na maksa :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie sie czyta na komorce. Kocham Cie swietnie xx

    OdpowiedzUsuń
  10. cudo. buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Eh... ta Zuza.. okropna jest... świetny, bardzo ciekawy rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń