sobota, 18 maja 2013

4.

Anna

Byłam idiotką.
To zdanie zastępuje całą charakterystykę mojej osoby na najbliższe kilka miesięcy.

***
Wstałam z łóżka lewą nogą. Od razu sięgnęłam po telefon i podłączyłam go do głośników. Przy muzyce Kendricka Lamara łatwiej mi było powitać nowy dzień.
Rozciągnęłam mięśnie kręgosłupa i zaczęłam posuwać nogami w stronę łazienki.
Niedziela była najbardziej znienawidzonym przeze mnie dniem tygodnia. Odebrała wszelakie chęci do czegokolwiek, bo jak świadomość, że następnego dnia trzeba iść do szkoły, może być pocieszająca?
Nawet nie miałam ochoty brać prysznica. Stanęłam jedynie przed lustrem i przeczesałam swoje włosy szczotką, po czym związałam je w wysokiego kucyka. Opłukałam twarz zimną wodą i umyłam dokładnie zęby.
Usłyszałam dźwięki dochodzące z kuchni. Pewnie rodzice już wstali i przygotowywali śniadanie.
Westchnęłam. Zdjęłam z siebie piżamę i nałożyłam krótkie spodenki oraz luźną koszulkę. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.
Postanowiłam zejść na śniadanie.
Kiedy miałam zeskoczyć z ostatnich dwóch stopni schodów, usłyszałam ściszone odgłosy rozmowy moich rodziców. Zamiast dać znak, że jestem obok, zeszłam na palcach na podłogę, i przysunęłam się do bocznej ściany. Zaraz za nią była kuchnia. Przycisnęłam uszy do zamkniętych drzwi.
- Kochanie - powiedział mój tata. - Dzisiaj byłaś naprawdę dobra.
Usłyszałam śmiech mojej mamy.
- Wiem, stęskniłam się za tym. I wiesz co? - ściszyła szept bardziej, przez co musiałam wytężyć słuch. - Powinniśmy spróbować nowych pozycji.
Co, do cholery? Oni rozmawiają o seksie?
- Lubię, jak to robimy - rzekł ojciec.
- Jesteś genialny - odpowiedziała mama.
Zaczynało mnie to obrzydzać. Chciałam podsłuchać, bo może mówią o mnie, a oni gadają o pieprzeniu siebie nawzajem?
- Mogę pojechać dziś do jakiegoś sklepu i kupić kilka zabawek - zaśmiała się mama.
Dość. Wkraczam.
Otworzyłam drzwi kuchni. Mama siedziała przy stole, a tata stał nad nią i był pochylony nad jej karkiem. Jak się domyślałam, pewnie ją całował.
Odskoczył od niej zawstydzony.
- Co tam, Anka? - przywitał mnie.
- Hej - odpowiedziałam. - Nic.
Mama podniosła się i wstała.
- Idziesz z nami do kościoła? - spytała.
Moja rodzina od zawsze była bardzo religijna. Wszelakie tradycje zmuszały mnie do chodzenia w niedzielę na mszę. Nie wierzyłam w Boga. Od dawna przestałam. Jednak każdy członek rodziny uważał, że skoro zostałam tak wychowana, powinnam to pielęgnować i wierzyć. Niestety, nikt nie mógł mi tego narzucić, ponieważ ja po prostu nie wierzyłam.
- Nie - burknęłam, na co moja mama podniosła brwi.
- Co oznacza "nie"?
- Po prostu, źle się czuję - skłamałam.
Mama podeszła do lodówki i wyjęła stamtąd kilka jaj oraz masło.
- Aniu - zaczęła - przecież zawsze chodziłaś z nami...
- Ale mamo, po prostu nie mam ochoty, okej?
Położyła masło na patelni, a kiedy tłuszcz się roztopił, rozbiła jajka.
- Nie możesz nie mieć ochoty na Boga - wytłumaczyła. - Bóg jest wszystkim, a dzisiaj jest niedziela, więc wyszykuj się i nie złam tradycji.
- A łamanie tradycji to nie jest też przypadkiem uprawianie seksu na łóżku, nad którym wisi krzyż? - wyrwało mi się.
Tata stłumił śmiech, lecz mama skamieniała.
- Podsłuchiwałaś - domyśliła się.
- Owszem. To ja wracam do siebie i nie idę z wami.
Mama pokiwała głową z niedowierzaniem, jednak nie odezwała się ani słowem. Złapałam kromkę chleba razowego i przegryzałam ją, idąc na górę. Na schodach minęłam się z Ewą. Miała rozczochrane włosy i ziewnęła na mój widok. Minęłam ją, nie witając się.
Postanowiłam spędzić ten dzień w domu. Kiedy weszłam do pokoju, przyciszyłam głośniki, padłam na łóżko i zamknęłam oczy. Nie chciałam o niczym myśleć. Chciałam wszystkim myślom odpłynąć, chciałam nie istnieć dla nikogo...
Kiedy zadzwonił telefon.
- Kurwa - przeklęłam cicho. - Czemu teraz?
O dziwo, nie była to Zuza, tylko... Piotrek. Był moim chłopakiem od pierwszej klasy liceum. Poznaliśmy się w Wilanowie, kiedy spytał mnie, jak może dotrzeć do restauracji, której nazwę zapomniałam już dzień po tym zdarzeniu. Podałam mu wtedy swój numer pod pretekstem, żeby zadzwonił w celu uzyskania innych informacji. Zadzwonił. Spotkaliśmy się znowu. Dalej - samo poszło.
Niedawno zerwaliśmy, ponieważ stwierdził, że nie może tak dalej, że to wszystko jest bez sensu, że nie chce. Płakałam noce, ale w końcu mi przeszło.
Dlaczego więc, dzwonił teraz?
Mimo wszystko, odebrałam.
- Tak?
- Hej - usłyszałam jego głos, a łzy automatycznie cisnęły mi się do oczu.
Nie odpowiedziałam nic.
- Słuchaj - zaczął - wiem, że to nie w porządku dzwonić tak do ciebie po tym wszystkim, ale chciałem cię przeprosić. Zachowałem się jak dupek, mówiąc, że to wszystko skończone. To nieprawda. - Moje serce zaczęło mocniej bić. - Może i nic już między nami nie będzie, ale przecież przyjaźnić się możemy? - nadzieja znikła tak szybko, jak się pojawiła. - Jesteś wartościową dziewczyną i chciałbym...
- Słuchaj - wybuchnęłam nagle. - Po co tak naprawdę dzwonisz?
To chyba go trochę zatrzymało, bo dopiero po kilku sekundach powiedział:
- Chciałem przeprosić. I równocześnie zaprosić cię dzisiaj na imprezę.
- Impreza? - podniosłam brwi.
- Moje urodziny.
Zastanowiłam się chwilę.
- Przecież masz urodziny w zimę, a jest lato.
Zachichotał.
- Wiem, ale w zimę nie da się zrobić plenerowej imprezy.
- Gdzie? - spytałam nagle.
- Nad Wisłą. Tam gdzie zawsze... No wiesz - prawie widziałam, jak się zarumienił, myśląc o tym, co robiliśmy na plaży przy Wiśle jeszcze kilka tygodni temu. Odchrząknął. - O siedemnastej.
Kiwnęłam głową, ale zdałam sobie sprawę, że nie mógł tego zobaczyć.
- Okej.
- No, to cześć.
- Czekaj! - krzyknęłam, siadając na łóżku. Kiedy usłyszałam, że się nie rozłączył, zastanowiłam się, w jakim celu go zatrzymałam. Może chęć posłuchania przez przynajmniej kilka sekund jego oddechu była silniejsza ode mnie? W końcu coś wymyśliłam. - Ile osób będzie?
Odpowiedział natychmiast:
- Kilka osób.
Ta odpowiedź była bardzo znacząca.
- Mhm - mruknęłam. - To do zobaczenia.
Na moim policzku pojawił się rumieniec. Zawstydziłam się sama przed sobą.
Pójdę. Zobaczę. Dowiem się co i jak. Piotrek zawsze lubił imprezy, a ja lubiłam je z nim. Zawsze się dogadywaliśmy, zgrywaliśmy ze sobą. Z kieliszkiem, czy bez.
Opadłam z powrotem na łóżko i zaczęłam rozmyślać nad tym, co się do tej pory stało. Moje uczucia do Piotrka były prawdziwe, toteż nie mogły ulec rozpadowi w kilka tygodni. Jeśli jego też, to nadal coś do mnie czuł. W przeciwnym razie chyba by nie dzwonił.
Miało być kilka osób. Lecz ja musiałam być jedyna. Musiałam być Anną Miller, wyjątkową, niepowtarzalną.
Wstałam zdecydowanie i od razu pognałam do łazienki. Ciuchy zdjęłam w drodze. Od razu wpadłam pod prysznic.
Pół godziny później, kiedy moje ciało było czyste i pachnące, przeszłam nago do pokoju i stanęłam przed szafą. Zastanawiając się, co na siebie włożyć, złapałam się za pośladki. Od razu w mojej wyobraźni powstał obraz, jak Piotrek mnie tak dotyka. Kiedyś robił to regularnie, kiedy się całowaliśmy. Cholernie mnie to podniecało.
W końcu wybrałam czarną bluzkę na ramiączkach z dekoltem i luźną spódniczkę w kolorze pudrowego różu. Poprawiłam stanik i ścisnęłam moje piersi. Nie widziałam się jeszcze w lustrze, ale na pewno wyglądałam bosko.
Ściągnęłam gumkę z włosów i zaczęłam je rozczesywać szczotką. Kiedy skończyłam, podniosłam je rękami w górę i puściłam, pozwalając im ułożyć się tak, jak same chciały.
Wróciłam do łazienki i nałożyłam na policzki puder. Nie za dużo, bowiem wiedziałam, że Piotrek tego nie lubił. Pomalowałam rzęsy tuszem i dopiero potem spojrzałam w wiszące na ścianie długie lustro.
Tego nie dało się opisać.
Byłam jedyna i niepowtarzalna. Byłam kurewsko seksowna.
Wróciłam do siebie i zerknęłam na zegarek. Była piętnasta. Czas pędził zadziwiająco szybko albo po prostu, ja tak chciałam. Popsikałam się perfumami, nałożyłam na rękę bransoletkę, a na nogi wsunęłam baleriny w kolorze jasnego różu. Wszystko było idealne. Ja byłam idealna.
Zabrałam z szafki małą torebkę i wsunęłam do niej telefon oraz paczkę chusteczek. Zeszłam po schodach. Wiedziałam, że pozostali domownicy są na spacerze. Zawsze po kościele szli na Stare Miasto.
Cała podekscytowana, wyszłam z domu.
Wiedziałam, że skoro jest to impreza urodzinowa, to muszę kupić jakiś prezent. Zastanowiłam się chwilę. Piotrek lubił, tak jak ja, słuchać amerykańskiego rapu. Ostatnio wspominał, że marzy o płycie Jaya-Z. To byłby idealny prezent.
Wsiadłam do autobusu. Miałam nadzieję zahaczyć o bazar z płytami, który bardzo lubiłam, bo było tam taniej, niż w sklepach. Stamtąd miałabym tylko jeden przystanek do Wisły.
Tak jak zamierzyłam, tak zrobiłam.

Z płytą w ręku, stałam na stacji metra i czekałam niecierpliwie. Kiedy pociąg nadjechał, wsiadłam jako jedna z pierwszych i nawet nie siadałam, tylko zostałam przy drzwiach. Była siedemnasta osiem, i wiedziałam, że spóźnię się jeszcze bardziej.
W dodatku bardzo burczało mi w brzuchu.
Kiedy metro się zatrzymało, wybiegłam, zostawiając za sobą tłum ludzi. Przedarłam się przez bramki i pognałam w kierunku plaży. Dzięki Bogu, że założyłam baleriny zamiast szpilek.
Kiedy zbliżałam się do plaży, czułam zdenerwowanie. Pogoda była bardzo przyjemna. Świeciło słońce, a lekki wietrzyk wiał mi we włosy.
Zobaczyłam go już z daleka. Siedział na kocu otoczony grupką znajomych - jedną dziewczyną i dwoma chłopakami. Nie zmienił się zbytnio od naszego ostatniego spotkania. Miał na sobie dżinsowe spodenki do kolan i białą koszulkę z czarnymi wzorami. Jego czarne włosy było rozwiane na wszystkie strony, a puszysta grzywka opadała swobodnie na czoło.
Piękny.
Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się i podniósł swoje ciało. Otrzepał spodnie i podszedł do mnie.
- Hej - powiedział i przytulił mnie na powitanie. Zadrżałam.
Odsunął się i popatrzył mi prosto w oczy.
- Cześć - uśmiechnęłam się.
- Pięknie wyglądasz - przyznał, a ja czułam, jak rosnę o pięć centymetrów w górę.
- To dla ciebie - wyciągnęłam w jego kierunku płytę.
Zrobił zaskoczoną minę i widziałam, jak miał ochotę krzyknąć z radości.
- Cholera! - wrzasnął. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - wziął mnie na ręce i zaczął się ze mną kręcić wokół własnej osi.
- Spoko - odpowiedziałam, śmiejąc się.
Złapał moją dłoń, co przywołało do mnie wspomnienia, i ruszył ze mną w kierunku znajomych. Dziewczyna poruszyła się niepewnie, widząc to, w jaki sposób Piotrek mnie traktuje. Miała krótkie brązowe włosy, jasne rurki, przewiewną niebieską bluzkę i zazdrość w oczach.
- To Monika - przedstawił ją Piotrek. Nie wyciągnęła dłoni w moją stronę, więc tylko kiwnęłam głową. - To Michał - powiedział, wskazując na chłopaka w szarych dresach, o przenikliwym wzroku. - A to Marcin - chłopak, o którym mówił Piotrek, wstał i podał mi rękę. Uścisnęłam ją niepewnie.
- Jestem Ania - powitałam się z nimi.
Dopiero teraz zauważyłam, że na kocu stoją dwie butelki wódki i sałatka grecka. Cały Piotrek. Wolał się napić, niż porządnie zjeść. A ja byłam tak bardzo głodna...
Usiadłam z nimi, a Piotrek podał mi kieliszek. Pokiwałam głową. Musiałam trzeźwo myśleć.
- Dziękuję, ale dzisiaj nie skorzystam - wytłumaczyłam.
Zrozumiał. Nalał pozostałej trójce i sobie. Patrzyłam, jak przechylają głowy i wlewają trunek do gardeł.
Nałożył mi sałatkę na talerz i podał w taki sposób, jakby był kelnerem królowej.
Śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Czułam się, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi od wieków.
Po kilku kieliszkach Monika zaczęła zbliżać się do mojego byłego. Kładąc głowę na jego ramieniu, patrzyła na mnie wyniośle, starając się odczytać cokolwiek w moich oczach. Byłam zazdrosna, ale starałam się tego nie okazywać.
- Tańczymy? - zaproponował nagle Michał i wstał. Marcinowi spodobał się ten pomysł, więc wziął do ręki komórkę i puścił głośno jeden z hitów dyskotek. Basy rozbrzmiewały mi w uszach.
Wstaliśmy wszyscy. Monika wtuliła się w Piotrka, ale ten powiedział jej coś na ucho, na co ona zareagowała kiwnięciem głowy i podeszła do Marcina. Chłopak już miał do mnie podchodzić, kiedy przy jego boku zjawiła się ona, toteż był zmuszony zatańczyć z nią.
Piotrek był zdecydowany. Od razu złapał moje ręce i podniósł do swojej szyi na znak, bym go objęła. Poczułam jak krew zaczyna szybciej krążyć w moich żyłach. Swoimi dłońmi objął mnie w talii. Zaczął bujać rytmicznie moimi własnymi biodrami.
W jednym momencie zbliżył się do mnie, a ja, nieświadoma tego, co miało się później stać, przycisnęłam usta do jego warg i poprosiłam o dostęp. Nasze języki zaczęły ze sobą tańczyć w rytm muzyki. Piotrek zjechał rękami w dół i ścisnął moje pośladki.
Kurwa, jak mnie to podnieciło.
Nie zważając na to, że jesteśmy na plaży, a wokół nas są ludzie, dotknęłam przez spodnie jego penisa. Jęknął.
Po kilku minutach pocałunku oderwaliśmy się od siebie. Spodziewałam się, że kolejne minuty spędzimy na patrzeniu w swoje oczy. Zamiast tego, Piotrek tylko się uśmiechnął i odszedł. Chciałam, aby to była jedna z jego sztuczek.
Czułam, jak waliło mi serce. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak bardzo się zarumieniłam. Przeczesałam palcami swoje włosy i odetchnęłam.
Monika podeszła do Piotrka i wtuliła się w jego pierś. Miałam ochotę uderzyć ją w twarz i powiedzieć "On jest znowu mój, suko". Pohamowałam się, mając nadzieję, że Piotrek tylko pogładzi ją po głowie i odejdzie. Zamiast tego, dotknął jej podbródka i przyciągnął jej usta do swoich.
Zrobił z nią dokładnie to samo, co ze mną.
Tylko o kilka minut dłużej. I namiętniej.
Skamieniałam, gdy to zobaczyłam. Podbiegłam do nich i uderzyłam go w tył głowy.
- Co jest? - odwrócił się w moim kierunku, nadal trzymając pośladki Moniki w swoich dłoniach.
Dziewczyna uśmiechnęła się łobuzersko.
- Czego chcesz, dziwko?
Jak mnie nazwała?
Dziwką?
Zaraz to ja zrobię dziwkę z niej.
Odepchnęłam Piotrka i złapałam za jej włosy. Uderzyłam ją w twarz. Była tak zaskoczona, że nawet nie zdążyła się obronić.
Poczułam, jak ktoś łapie mnie od tyłu i odstawia na bok.
- Ty suko - warknęłam, zdając sobie sprawę, że to Marcin "uratował" Monikę. Widząc, jak Piotrek pyta ją, czy nic jej nie jest, miałam ochotę zabić wszystko i wszystkich. - Co to było?
Piotrek spojrzał na mnie.
- To ty zachowujesz się jak idiotka - stwierdził.
- Po co w ogóle mnie tu zaprosiłeś? - zapytałam, podchodząc do niego.
- Żeby się z tobą przelizać? - powiedział.
- Co? - warknęłam.
- Zawsze umiałaś to robić - zachichotał. - Myślisz, że dlaczego z tobą byłem?
Skamieniałam. Usłyszałam stłumiony śmiech Moniki.
- Nie kochałeś mnie?
- Nie. Jeśli ty mnie tak, to byłaś idiotką. Naprawdę nie zauważyłaś, że mam kogoś jeszcze? Jestem z Moniką od trzeciej klasy gimnazjum. Z tobą byłem tylko dla... - uśmiechnął się. - No, dobra jesteś.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Spojrzałam na Monikę.
- A ty, szmato, wiedziałaś o nas?
Piotrek podniósł rękę do góry.
- Chwila, nie było nas.
Zlekceważyłam go.
- Piotrek mi powiedział, a ja mu wybaczyłam - odpowiedziała. - Teraz też. Zresztą, zawsze mu wszystko wybaczę. - Uśmiechnęła się do chłopaka.
Przytulił ją.
- Moja mała myszko.
- Dziwko - poprawiłam.
Nie zważając na krzyki Piotrka i Moniki, którzy zaczęli mnie wyzywać, pobiegłam w kierunku stacji metra. Znałam tę drogę na pamięć, więc nie musiałam się przejmować, że nie trafię, kiedy łzy zasłoniły mi cały widok.
----------------------
Przepraszam, że tak późno. Wróciłam z wycieczki :)
Co do rozdziału, nie wyszedł mi, wiem, przepraszam, postaram się zrehabilitować następnymi.
Piotrek to dupek.

PS Jesteście przecudowni!!!!!!! Nie spodziewałabym się ponad tysiąca wyświetleń po trzech rozdziałach. Dziękuję!

13 komentarzy:

  1. mistrzowskie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pierdole! Moje ulubione zaraz po dangerze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. co ty mowisz ze ci nie wyszlo? genialny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Napisałam tu komentarz a teraz go nie ma, pozdrawiam mój telefon.
    No więc o co chodzi, co tu się stało, co to za ludzie, jezu, trochę chora sytuacja z tym Piotrkiem i Moniką .
    Przez cały rozdział Justin nie został nawet wspomniany. Nie narzekam oczywiście, tekst nie stał się przez to mniej interesujący, ale chętnie przeczytam o nim w kolejnym ;)
    Swoją drogą wspaniale że ukazał się już dziś, lecę go przeczytać ;>
    @_ifancyjustin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz kochana! <3

      Usuń
  5. jeju świetnie piszesz, na Blogu uncredible autorka poleciła twoje opowiadanie postanowiłam zobaczyć i wow serio świetne ! <3

    OdpowiedzUsuń