poniedziałek, 13 maja 2013

2.

Anna

Moje życie było beznadziejne. Zagrożenie na koniec roku z angielskiego, co było już szczytem, bo przecież wybrałam klasę lingwistyczną. W dodatku wkurzający nauczyciele, upierdliwa siostra, zerwanie z chłopakiem, który miał być całym twoim życiem, a okazał się dnem.
Czy o czymś zapomniałam? Ach, no tak.
Koncert Justina Biebera.
Jak mogłam zapomnieć? Przecież to jedno z "największych wydarzeń roku". Potwierdzał to również ubrany w garnitur młody mężczyzna, który już od samego rana męczył widzów programu śniadaniowego tą informacją:
- Koncert młodego Kanadyjczyka, łamacza serc i jednego z najbardziej wpływowych nastolatków świata, to już jego druga wizyta w Polsce. Wiele osób twierdzi, że to tylko kolejny i zarazem ostatni przystanek w trasie, ale prawda jest taka, że przyczyną koncertu są liczne akcje i protesty tak zwanych Beliebers, czyli najwierniejszych fanów Biebera. Artysta widząc pewnego dnia kolejne hasło Polaków na serwisie społecznościowym Twitter, napisał: I love u POLAND!! See u in June. Wszyscy oszaleli...
- Zamknij się - warknęłam do dziennikarza. Sięgnęłam ręką po leżący obok mnie pilot i wyłączyłam odbiornik.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- No - burknęłam, nie zmieniając pozycji. Wciąż leżałam na łóżku w piżamie.
Nie zdziwiło mnie, kiedy zobaczyłam, jak mój tata wchodzi do pokoju. To z nim najlepiej się rozumiałam, więc nie zaskoczyło mnie, że on też czuł potrzebę porozmawiania ze swoją córką.
Był wysokim, umięśnionym mężczyzną z lekkim zarostem na brodzie i przystrzyżonymi krótko, czarnymi włosami. Miał na sobie szarą podkoszulkę z krótkim rękawem i wytarte dżinsy.
- Siemasz - pomachał mi i usiadł na skrawku łóżka. Wskazał głową na telewizor. - Co oglądałaś?
Wzruszyłam ramionami.
- Kolejne gówno o Bieberze - powiedziałam.
- Gówno? - podniósł brwi.
- No wiesz, taka brązowa kupa.
Parsknęliśmy ze śmiechu.
- Nie traktuj tak tego piosenkarza - poprosił. - Owszem, może to nie twój styl muzyki, ale zrób przyjemność siostrze. Wiesz, jak jej zależy. Na ostatnim koncercie cztery lata temu w Łodzi nie mogła być. - Nachylił się i położył mi dłoń na ramieniu. - Spraw, by teraz była szczęśliwa. Zgoda?
Westchnęłam głęboko.
- Dobra. Jedyny raz.
Pokazał mi swoje białe zęby i wstał.
- A jak w szkole? - spytał, kiedy już miał otwierać drzwi.
- Do dupy.
Zmarszczył czoło.
- Tylko nie mów tak przy swojej mamie.
- Dobra, brat - pomachałam mu na pożegnanie.
Pokiwał głową z uśmiechem i wyszedł.
Dlaczego jeden z moich ulubionych raperów nie może przyjechać do Polski? Dlaczego ja, kochająca amerykański hip-hop, muszę iść na koncert chłopaka, który śpiewa jak dziewczyna, wygląda jak dziewczyna, je jak dziewczyna, śpi jak dziewczyna, rozmawia jak dziewczyna... Mam go już dosyć, kiedy słyszę jego piosenki każdego dnia przez głośniki siostry. Mam stać dwie godziny pod sceną i jeszcze na niego patrzeć? Okropność. Wzdrygnęłam się.
Miałam wstać i wziąć prysznic, kiedy zadzwoniła moja komórka.
"Do cholery, nie mogę chociaż raz zostać sama?", pomyślałam, ale zerknęłam na ekran. "No tak, kto inny, jak nie Zuza".
- Ja pierdole! - krzyknęła w słuchawkę, jeszcze zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- No, no - kiwnęłam głową. - Świetne powitanie.
- Ty nie rozumiesz - powiedziała szybko. - Mam bilety!
- Nie rozumiem - bąknęłam.
- MAM BILETY!!! - przez ilość decybeli w jej głosie musiałam odsunąć komórkę od ucha. Kiedy wzięłam kilka krótkich oddechów, przyłożyłam słuchawkę bliżej.
- Super - mruknęłam.
- Nie słyszałaś? - "pewnie, że cię nie usłyszałam, idiotko" - Powiedziałam, że mam bilety. Nie bilet.
- Aha, no tak, to zmienia postać rzeczy - zmarszczyłam czoło. - Kto jest tym szczęśliwcem?
- Ty! - wybuchnęła.
Cholera.
Cholera.
Jasna cholera.
Przecież nie mogę jej powiedzieć, że też mam bilety. Ja pierdole. Nie wyjdę na idiotkę, bo jasno wyraziłam się poprzedniego dnia, mówiąc, że nie chcę jechać. I nadal nie chciałam.
Zostałam zmuszona.
- Ja, hm... - zaczęłam. - Weź kogoś innego.
- Dlaczego? - jej głos zmienił się diametralnie.
- Bo... Źle się czuję - bąknęłam. - To znaczy...
- Koncert jest za tydzień, idiotko - palnęła.
- Wiem, tylko... - czułam, jak się czerwienię. - Nie chcę iść.
- Nawet ze mną.
- Nawet.
- Aha - burknęła.
- Przepraszam - przykryłam twarz dłonią.
- W porządku.
Było mi głupio.
- Nie chcę, żebyś była smutna.
- W porządku, Anka -  powtórzyła.
Rozłączyła się bez słowa pożegnania. Rzuciłam telefon na szafkę nocną i nakryłam twarz poduszką.
Nie chciałam iść na ten koncert. Dwie godziny. Tyle muszę wytrzymać. Kiedy inni będą stać, ja będę siedzieć. Nikt nie może mnie zobaczyć. Nawet Zuza. Szczególnie Zuza.
Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Była połączona z moim pokojem, a drugie drzwi po przeciwnej stronie prowadziły prosto do pokoju Ewy.
Zdjęłam z siebie piżamę i zanim dałam krok do kabiny prysznicowej, przejrzałam się w lustrze.
Wysoka brunetka, proste, długie włosy, ciemne oczy i zgrabne ciało. Nie byłam najszczuplejsza, ale byłam zgrabna. Zgrabna, tak, to słowo mnie opisywało. I seksowna.
O ja, pomyślałam, serio jesteś seksowna, Anka.
Weszłam pod prysznic i pozwoliłam wodzie zmyć ze mnie brud nocy i porannych emocji. Kiedy się kąpałam, nie myślałam o niczym. Nawet o koncercie...
Kurwa, musisz mi przypominać?
Położyłam stopę na zimnej płytce i otarłam skórę ręcznikiem. Kiedy była wilgotna, natarłam ją balsamem malinowym. Mogłam już się ubrać. Nałożyłam krótkie spodenki i białą koszulkę na ramiączkach. Przy niej moja skóra wyglądała, hm, seksownie? Cudownie?
Lubiłam siebie chwalić. Nie miałam kompleksów.
- You're the finest girl I've ever seen and I wonder do you know this* - usłyszałam z pokoju siostry.
Jeszcze tego mi brakowało. Chociaż muszę przyznać, że piosenkarz miał rację, śpiewając to, co śpiewał (serio, Anka?), nie podobało mi się, że musiał to być akurat on.
- You should pick me** nanana - zaczęła śpiewać Ewa, swoim piskliwym, skrzeczącym głosem.
- Zamknij się - warknęłam cicho i podeszłam do umywalki.
Spłukałam twarz tonikiem i natarłam kremem przeciwtrądzikowym. Umyłam zęby i właśnie wtedy do łazienki weszła Ewa.
 - Co, do cholery?! - wrzasnęłam i odskoczyłam od lustra. - Puka się!
Zaśmiała się i wytłumaczyła:
- Słuchaj, musisz wybrać. Tę, czy tę?
Dopiero teraz zauważyłam, co trzymała w dłoniach: w prawej ręce fioletową bluzkę z napisem "Never say never", a w lewej różowy sweter z podobizną Biebera.
Tylko nie to.

* You're the finest girl I've ever seen and I wonder do you know this - fragm. tekstu piosenki Justina Biebera "Pick me". Jesteś najlepszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem i chce żebyś to wiedziała 
** You should pick me - fragm. tekstu piosenki Justina Biebera "Pick me". Powinnaś mnie wybrać/poderwać

---------------------------------------------
Dzisiaj miałam problemy z netem, dlatego cieszę się jkfgborejkslgvbwei że to napisałam. Współczuję Ani, że musi iść na koncert kogoś, kogo nienawidzi.
Dziękuję Wam, jesteście najlepsi!

10 komentarzy:

  1. ja pierdole*______* kocham cie za to

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak czytam przemyślenia Anki o Justinie to jakbym słuchała mojej siostry... cóż.
    Zazdroszczę jej samooceny. Ogólnie, JAK JA BYM CHCIAŁA BYĆ NA JEJ MIEJSC, ładna, pewna siebie i ma bilety na Justina... ;3
    Ogólnie bardzo ciekawie, tylko czemu tak krótko? ;c
    + kolorki dużo lepsze, jeszcze przyjemniej się czyta
    xx
    @_ifancyjustin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha ja też bym chciała być na jej miejscu pod względem samooceny, ale nie pod względem tego że nienawidzi Justina :D
      postaram się o dłuższy rozdział.
      dziękuję kochana <3

      Usuń
  3. będę się powtarzać ,jak zwykle świetnie ale ty to wiesz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. haha nie wiedzialam nawet ze Justin ma piosenke Pick me XD teraz juz wiem

    OdpowiedzUsuń
  5. jak ty to robisz? *____________*

    OdpowiedzUsuń
  6. zajebiste!!!!czekam na nast, a tło już jest ok :)

    OdpowiedzUsuń